Od fascynacji do realizacji czyli jak zostałem winiarzem
Pasja do podróżowania towarzyszyła mi od dziecka. Jako mały chłopiec uwielbiałem wyjeżdżać z rodziną na wakacje, a w wieku szkolnym kolonie i zimowiska. Towarzyszyły temu ekscytacja, adrenalina i ciekawość miejsc w których się znajdę. Gdy osiągnąłem pełnoletność zacząłem na własną rękę organizować wyjazdy w przeróżne zakątki Europy. Od zakupu biletu lotniczego po rezerwację hostelu lub hotelu a czasami, gdy budżet był ograniczony znajdowałem gospodarza, który za darmo oferował nocleg w danym miejscu - dziekuję ci cauchsurfing :) Będąc na miejscu, robiłem dokładny research, starałem się podążać szlakami odmiennymi niż typowi turyści. Szukałem miejsc oryginalnych, lokalnych, nieoczywistych. Dzięki temu udawało mi się poznać ciekawych ludzi i nawiązać przyjaźnie a w konsekwencji poznawać miejsca znane tylko lokalsom. Przygód miałem co nie miara, większość z nich bardzo pozytywnych. Choć bywały też sytuacje niebezpieczne to koniec końców nigdy nic mi się złego nie przytrafiło. Nie mniej jednak patrząc na to perspektywy czasu dziś pewnie unikałbym pewnych akcji.
Wracając do wątku, podróże otwierały mi głowę poszerzając horyzonty, inspirując i ucząc. Wszechobecna w Europie kultura picia wina, która dla mnie nie była tak oczywista, zaczęła mnie fascynować. Podczas podróży wino naturalnie pojawiało się przy obiedzie, u znajomych którzy mnie gościli, w barze podczas wieczornego wyjścia czy na imprezie. Spowodowało to że napój ten stał się mi bliższy. Zacząłem dostrzegać jego różnorodność, rozpoznawać szczepy, odkrywać nowe aromaty, połączenia z jedzeniem i najzwyczajniej w świecie czerpać z tego radość. Poszerzając wiedzę na temat wina, jego produkcji i uprawy winorośli rozmyślałem o wszystkich tych miejscach w których sam lub w duecie z Tomkiem byliśmy. Szczególnie ciepło wspominam Portugalię - Alto Douro, gdzie produkcja wina sięga co najmniej czasów rzymskich a pięknie usytuowane koskadowo winnice tworzą spektakularne widoki, czy choćby Czeskie Morawy, gdzie bywamy z Tomkiem dość często (nota bene zdjęcie powyżej właśnie z tamtąd, dokładnie Vinařství Gotberg).
Gdyby nie Tomek pewnie nigdy nie zdecydowałbym się na tak odważny krok. Do wszystkich dużych przedsięwzięć miałem raczej sceptyczne podejście. Pasja do wina to jedno a posiadanie własnej winnicy to już nie lada wyzwanie. Był pomysł, ale również wiele niewiadomych i pytań. To co widzieliśmy na południu czy zachodzie Europy to jedno, ale czy uda nam się stworzyć winnicę na Dolnym Śląsku? Przecież jest tu zupełnie inny klimat, a pogoda bywa kapryśna. Przed podjęciem ostatecznej decyzji musieliśmy dokładniej zbadać temat. Zaczęliśmy wspólne przygotowania i podróże - tym razem po polskich winnicach, aby spróbować polskich win i zobaczyć jak radzą sobie polscy winiarze. Powiem wam jedno, warto! kolejne odkrycia i fascynacje budowały w nas wiarę w to, że jest to możliwe! Okazało się, że w Polsce jest mnóstwo dobrych winnic i wspaniałych ludzi gotowych podzielić się swoją pasją. To dzięki nim uwierzyliśmy w nas samych i zdecydowaliśmy się na chyba najodważniejszą a na pewno najważniejszą decyzję, która odmieniła nasze życie. Czy warto? Odpowiem wymownym tytułem filmu o Édith Piaf - Niczego nie żałuję! :) Dorian.